MOJA DROGA

Młodości wspomnień czas
Byłam pełną ideałów i marzeń istotą, która kompletnie nie miała pomysłu na siebie.
Może skądś to znasz…?
Marzyłam o cudownym, pełnym miłości życiu.
Wierzyłam, że ideały są wieczne.
A życie zweryfikowało wszystko, czym była przepełniona moja dusza…
20 lat minęło…
Po tym jak odwiesiłam na wieszak swój ledwo co zdobyty zawód.
Znalazłam się „na chwilkę” na stażu w małomiasteczkowej szkole, gdzie zasiliłam grono pracowników administracji.
Po niedługim czasie sytuacja zmusiła mnie, bym przyjęła propozycję „nie do odrzucenia”: albo nadam się na stanowisko głównego księgowego, albo jako pracownik najkrótszym stażem kończę „tą chwilkę”.
Nadałam się…
Chwilka przedłużyła się w ponad 20 lat, przypieczętowana ukończeniem studiów kompletnie „nie moich”.
Ciągły stres, napięte terminy, godziny przy biurku, wzrok bez widzenia, kilogramy wpychające się w niegdyś zgrabne biodra, mój wolny czas skrócony do zera i ludzie wokół, dopingujący mnie w biegu do mety, na której czeka na mnie… tylko choroba… a ja galopuję, jestem już na ostatniej prostej i… na swoje szczęście słyszę, tam gdzieś, ledwo dobiegający z wewnątrz mnie głos : „co ty robisz sobie?!”
Stop! Krzyczę…
Decyzja: Zamykam ten etap życia, wyjeżdżam z kraju, ale co dalej? Co z moim życiem? Co ze mną?
Jestem poraniona, znerwicowana, wypalona, mój układ odpornościowy dawno przestał działać, zdrowie zupełnie nieadekwatne do nazwy, figura o parę rozmiarów większa… masakra!
Chwytam się myśli: Muszę coś ze sobą zrobić…
I robię… 🙂


Innej drogi szukam
Przed wyjazdem z kraju kończę studia, na które poszłam, by siebie „naprawić”.
Moim pierwszym pacjentem byłam JA. Pacjent zadowolony 🙂
Dietetyka, bo taki kierunek wybrałam, wydawała się pierwszym krokiem do odnalezienia drogi uzdrowienia swojego ciała.
Następnym krokiem było uzdrawianie duszy…
Nie przez przypadek znalazłam mojego duchowego Mistrza, który poprowadził mnie przez drogę do mojego mistrzostwa. Droga była dość długa, ale intensywna praca, zdobywane doświadczenie pozwoliło mi na odebranie certyfikatu Mistrza Reiki. Po odejściu z „intratnej pracy”, kiedy to wielu pukało się w czoło gestem: „co ty najlepszego robisz?!”, mogłam poświecić się całkowicie „naprawianiu siebie” i to w całym tego słowa znaczeniu…
Po drodze zdobyłam jeszcze Mistrza Kundalini, gdzie nauczyłam się jak sobie radzić z wieloma poważniejszymi problemami natury psychicznej i emocjonalnej, które potrafią całkowicie zdominować nasze życie i zatrzymać najbardziej „rozpędzonego człowieka”.
Zawsze jest czas na zmiany… 🙂
Odnalazłam siebie
I jestem teraz tu… w Belgii. Mój galop zamienił się w trucht, czasami potrafię, a zdarza mi się to coraz częściej, zastygać w medytacji. Przyszedł czas na kolejny etap mojej nauki: szkoła językowa. Zaczęłam czytać mnóstwo książek, mam niesamowity apetyt na zdrowie. Moje kilogramy gdzieś gubię po drodze, a sylwetka w lustrze śmieje się do mnie. 🙂
Ktoś by powiedział, że to niemożliwe! A jednak, po 40-ce można zmienić całkowicie swoje życie, a jestem tego przekładem.
I znowu, nie przez przypadek, kupiłam książkę: „Ajurwedyjski detoks”. Lekarz neurolog, pochodzenia hinduskiego, w ramach swojej długoletniej pracy odkrywa połączenie pracy mózgu z pracą układu pokarmowego.
Hmmm… ktoś powie, niedorzeczne, a jednak…
Zafascynowana nową dla mnie, a najstarszą dla ludzkości metodą leczenia postanowiłam zgłębić i tą dziedzinę…
